Zaczęłam mieć nawyk patrzenia w lustro. Zauważyłam, że zieleń moich oczu jest bardziej widoczna w pochmurne dni.

Przeglądam się też w ludziach, których poznaję.
Jeśli wywołują we mnie złość szukam jej w sobie. Bo oni mi ją tylko pokazują i to mnie trigeruje. Zawsze znajduję w nich siebie. Trudności, które dalej mam w sobie.

Jeśli ktoś mnie okłamuje, to znak, że gdzieś wciąż sama okłamuję siebie. Jeśli są bardzo zajęci i boją się, że ta cisza ich zakrzyczy – szukam tego w sobie. Podobnie, jeśli ktoś mówi mi samą prawdę – jest to odbiciem mnie.

Zamiast udawać, że wszystko jest ok zatrzymuję się. Odkładam telefon za którym chowałam się przed problemami. Wreszcie sobie pozwalam na bycie słabą. Na spacer do parku. I na posiedzenie ze sobą. Nikt nie musi mnie ratować. Kupuję gorącą czekoladę i otulam wełnianym szalikiem.

Spotykam też ludzi, ktorzy pokazują sobą cechy za którymi tęsknię u osób, których bardzo kochałam, a już ich nie ma.Spontaniczność, charyzma, pasje, niebywałe dobro. Kiedyś miałam do nich ogromne pretensje i poczucie krzywdy, a dziś po prostu brakuje mi ich. Zamiast oceniania rozumiem, że wzmagali się z wyborami życiowymi najlepiej, jak umieli. Przekładali swoje dobro nad dobro czegoś wiekszego. Czegoś, czego sama wtedy nie rozumiałam.

Uwielbiam ludzi. Ich uśmiechy i zmienność wydarzeń dla wyższego dobra. Już je rozpoznaję.
I nie czuję się już gorsza.

Ostatnio zgubiłam sporą kwotę, ktorą chciałam przeznaczyć na święta, dopiero wyciągnęłam ją z bankomatu. Zamiast się załamać zamknęłam oczy zatrzymałam się. Po chwili odpowiedź przyszła sama. Krawiecka, kiedy wreszcie uwierzysz, że zasługujesz?

Zasługuję na to, co dobre.

Ty też kochanie zasługujesz, jeśli tylko w to uwierzysz.

Ściskam

Krawiecka, gotowa na niespodzianki życia.

Podobne wpisy