Być może dla innych będziemy niewystarczające. Albo jedną z wielu opcji.
Albo za jasno będziemy świeciły. Za głośno się śmiały. Słuchały nie takiej muzyki, jakiej wypada. Za niefajnie się ubierały.
Mówiły bzdury. Kłamały. Za mało ćwiczyły. Za dużo chudły – albo jakoś niewystarczająco.
Bo za mało się zmieniamy. Albo za dużo i nie idzie za nami nadążyć. Od dzisiaj ciul z tym!
Bądźmy dla siebie dobre. I wystarczające.
Ciepłe. Kochane i czułe dla wymęczonych ciał, które przecież są naszymi domami.
Powiększone biusty, pomniejszone brzuchy, najnowsza moda ani nic, co można kupić nie da nam długotrwałego powodu, by zasłużyć na bycie wystarczającymi.
Otulone kocem i herbatą z pomarańczą, która zawraca w głowie. Otoczone zapachem akacji i dzikich róż. Palo santo, bazylii i czym tylko sobie zażyczymy. I koniecznie ulubioną muzyką…
Odpoczywajmy w tylko swoim tempie. I bawmy się, gdy tak chcemy. Podróżujmy (nawet do wioski obok). Tulmy, śmiejmy i płaczmy.
Rozpuszczajmy na językach (i gdzie tylko chcemy) rozkosznie kochaną czekoladę.
Chodźmy na masaże, do kina. Po molo spacerujmy. Śmiejmy się i płaczmy. Bezpardonowo kąpmy w jeziorach i oceanach.
Tak jak w „magic is might”, tak myślę, że mamy w sobie sprawczość, by móc cieszyć się maciupkimi cudami. I nic nierobieniem. I leżeniem plackiem. I najzwyczajniejszym byciem. To naprawdę wystarczy.
I zamiast przepraszać, że żyjemy – dziękujmy, że wciąż tu jesteśmy. Bo przecież już dawno mogłoby nas tu nie być…
I bądźmy dla siebie najlepszym lekarstwem na te wszystkie docinki. Antidotum na plotki. Najzwyczajniej. Tak po prostu. I już. Bo jesteśmy ważne. Ty jesteś ważna. I ja.
Ściskam i dziękuję, że tu ze mną jesteś.
Krawiecka