Dzwonię do ludzi, co nie odbierają. Trudno im odbierać, choć widzą, że dzwonię. Mi też to się zdarza… i powodów jest masa.
Bo telefon za nowy. Bo zajęta bardzo.
Bo w pracy. Bo w domu. Bo nie pora.
Bo jesień za oknem.
Bo w sercu nie ma miejsca. Albo miejsce potrzebne na już. I cisza. Bo ciszy ani jak na lekarstwo. Albo miejsca za dużo i serce wszystko zapomniało.
Odbierać. Nie odbierać. Udawać, że mnie nie ma, choć jak jest wszyscy wiemy i udawać nic nie trzeba.
Na łeb, na szyję lecieć, bo ktoś wątpliwie ważny dzwoni, gdy obok oczy kochane czekają na obecność.
Twoje. Nasze. Wasze sprawy.
Wszystko nasze. Własnością nic i niewiele.
Gamy słów. Niewypowiedzalności.
Zegary jak rzeka. Zbyt ciężkie myśli.
Na zawołanie świat minie.
Od kogo odbierzesz, gdy nie będzie zadzwonić komu? Gdy modne telefony
zakurzone spojrzenia w oczy zamienią?
Gdy się nie zdążysz odobrazić, bo czas z nurtem rzeki porwie łaskę wybaczenia?
Odbierać. Nie odbierać. Udawać, że mnie nie ma, choć jak jest wszyscy wiemy i udawać niczego nie trzeba?
Krawiecka